Emocjonalnie – ten karnawałowo-solidarnościowy początek lat 80. (oraz pierwszy rok tzw. stanu wojennego) przynależą jeszcze do lat 70. Oczywiście te cezury, etykiety i nazywania są nieco… Podejrzane? Może wątpliwe. Ale brak perspektyw, dusząca beznadzieja końcówki ery Gierka – idealnie miksuje się z nadziejami właśnie (80-81); oraz ich tak gwałtownym, dość żałosnym (również dlatego, że spodziewanym jednak) zakończeniem. Koniec, kropka. „Eee, tam, cicho być…” – jak to trafnie później Bogdan Smoleń wyraził, w na-wpół-legalnym skeczu w Opolu (1984).

Piszę tak jednak z pewnym zdziwieniem: dla mnie bowiem to czas inny, wręcz nowy: ożeniłem się, w 1982 urodził się nasz syn, nowy początek. Nie powinienem tak myśleć: do tyłu.
A jednak.

A na zdjęciach kasa Stanisława Młodożeńca. Kilkanaście ich – i opowieść do tego, krótka. Ale właśnie z tych lat 70. wyrastająca. Zamykająca je – lata 80. dopiero pukają do drzwi.
Kiedyś może dłużej, dziś tylko hasła.
Stasiek sprzedał kilka (dwa?) obrazów i akurat dostał sporo pieniędzy. Naprawdę dużo. Wpadliśmy do niego z małym Stasiem Makowskim, jeszcze raczkującym. Zrobiliśmy zdjęcia dziecku, przysypanemu pieniędzmi – jak mówił ten starszy Stanisław, nowo wzbogacony – „na szczęście”. Robiłem zdjęcia dużemu Staśkowi, jak rzuca banknotami w powietrze, dwa tu widać. Takie trochę celebrowanie (chwilowego) bogactwa; a trochę też – nietrwałości owego stanu.
(Ta twarz, w ruchu, Stasiek takie często malował wtedy. Ta postać z dzieckiem, przed jego obrazem, tak samo poruszona. Fotografia a malarstwo. Malarstwo z fotografii. I odwrotnie, raz jeszcze.)

A później Stasiek mówi: – Pożyczcie ode mnie trochę z tej kasy, ja to zaraz przepuszczę… Nie chcieliśmy, akurat mieliśmy, dziwne; ale. Trochę w nas wmusił.
Gdy wychodziliśmy, mówię do matki dziecka: – Odłóżmy je. Zobaczysz, za 2-3 dni przyjdzie do nas, żebyśmy mu oddali, bo już nie będzie miał
I rzeczywiście.

I do tego jego detale z mieszkania, jeszcze w Śródmieściu. Tego, w którym robiliśmy zdjęcia grupie Krzak. Kasety pomalowane własnoręcznie, zdjęcia z automatu na Dworcu Centralnym (był bodaj tylko jeden taki wtedy w Warszawie), inne artefakty.

Stanisław Młodożeniec, malarz archetypiczny. Ikona. Tak, malarze są, mogą „robić to samemu” (DiY) – o ile nie muszą sprzedawać. Reszta z nas – żyje z łaskawości innych.
mr m.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *